poniedziałek, 8 lipca 2013

Letnie medytacje

- Kiedyś to było chlanie – wzdycha młody człowiek w koszulce Pearl Jam na przystanku autobusowym. – Za moich czasów studenci chlali naprawdę mocno, nie tak jak teraz, na pokaz.
Jego towarzysz, w koszulce Pidżamy Porno, wzdycha ciężko i potakuje głową. Z ich słów płyną gorzkie żale nad nieudolnością alkoholową współczesnej młodzieży. Słucham tego mimowolnie, bo akurat rozładowała mi się maszynka, która odtwarza muzykę. A maszynka niestrudzenie odtwarzała …Like Clockwork. Ciężko mi słuchając tej płyty. Ciężko, bo najlepsza bodaj płyta rockowa od czasów The White Stripes i ich Słonia. Tak właśnie myślę. Zawsze ich lubiłem, ale nigdy po całości. Płyty mieli wybitne, lecz na każdej znalazł się utwór, który mnie zniechęcał, który przerzucałem. Płyty nagrywali nierówne, petardy sąsiadowały ze słabszymi rzeczami. …Like Ckockwork to pieprzona bomba atomowa. Płyta zmiata, zamiata, rozwala system. Jest prosto, jest mocno, jest genialnie. Nie ma kantów, zgrzytów, wszystko gra idealnie. Jeśli kiedyś miałem cień wątpliwości co do Queens of the Stone Age, to teraz ich nie mam. Ani jednej wątpliwości. Lepszej płyty na lato nie mogliśmy sobie wymarzyć. Słucham nieprzerwanie od czterech dni i nie mogę przestać. Narkotyk, brakowało mi muzyki, która przenikała by do samych ścięgien, do lędźwi, pierwotnej, ale inteligentnej jak jasna cholera. Panie Homme! Jesteś pan Bogiem, wielbię pana!
Ten w koszulce Pearl Jam nosi glany zasznurowane ciasno, do połowy łydki. Asfalt na ulicach wrze, gołębie się w nim topią jak koty.
- Dzieciaki takie teraz na tych studiach… - mówi niedokończoną myśl, spluwa na chodnik.
Lód Dukaja w końcu skończony. Książka – gigant, nie tylko, jeśli chodzi o objętość. Przed Dukajem też pokłonić się muszę, bo tworzy książki z żelazną logiką, nawet, jeśli jest wymyślona. Należy mu się pokłon, bo po Innych pieśniach nie siadł na laurach, a dalej potrafi wysmarować świat, który pochłania czytelnika z kapciami i, co najważniejsze, język , którym zaczyna się myśleć w realnym życiu. Wielka książka.
Ten drugi, ten w Pidżamie Porno, kiwa głową i mówi
- Nosz kurwa, masz rację, dzieciaki.
Często zastanawiałem się, czy jak już kupię sobie czytnik ebuków, to coś to zmieni. Tak, zmieniło wiele. Poza tym, że teraz siadając na toalecie włączam książkę, zamiast ją otwierać, czytam dwa razy więcej. Nie wspomnę już o fakcie, że do wszelkiej klasyki mam dostęp niemal nieprzebrany. Nowych rzeczy też się kilka znajdzie, nawet jeśli mam niejasne przeczucie, że to nie do końca w porządku: sam przecież ślęczę nad książką, którą chciałbym wydać i coś na niej zarobić. Nie trzeba przecież dużo.
- Dzieci, dzieci – kiwają już teraz oboje głowami jak gołębie pijące wodę. Pomyślałem sobie, że będąc w jego wieku też biegałem w glanach w największe upały i dziwnym trafem nie było mi gorąco.
I tak jak ten dzień, notka także nie będzie miała sensu. Jestem w stanie agonalnym. Dostałem udaru. Wymiotuję słońcem. Świecę w ciemnościach. I jeszcze na dodatek boli mnie pęknięty podstępnie ząb.
- Jak szedłem na studia w 2010, to był rocznik! – wzdycha ten w Pearl Jam.
Rozprażony słońcem asfalt to jedno wspomnienie. Jak położyli go w Działdowie, gdzieś pod koniec lat 80’, był miękki i zapadały się w nim trampki. Topiliśmy w nim kapsle i monety. Znad pobliskiej rzeki i pól wiatr przynosił zapach kwiatów, wody i ziół: chłodną i świeżą nitkę w falującym od słońca powietrzu. Wystarczy zamknąć oczy. Czuję ten ledwo uchwytny zapach i widzę się stojącego na szczycie ulicy, z rozdrapanymi do krwi kolanami. Co jest takiego w tym lecie, że kojarzy się z łapaniem kijanek albo świerszczy do słoika po kiszonych? Każdy owad był przyjacielem, kamieniem szlachetnym na nóżkach, obiektem nieposkromionej fascynacji.
Chciałbym to skończyć jakoś z sensem, ale nawet młodzieńcy nie pozostawili mnie z puentą wsiadając do autobusu numer 517. Niech będzie więc, że lato. Utopię się we wspomnieniach, jak w słońcu – miodzie.