Chociaż buty mi topnieją jak torty karmelowe przemierzam
uparcie miasto przebite włócznią słońca. O, tak, na lepkim asfalcie jak mucha
złapana na lep. Miotam się w pajęczynie promieni i szukam: miejsca nad wodą aby
uwić kokon, miejsca pod łokciem Agi (tam skóra zawsze chłodniejsza) i myśli
jasnych jak cytryny. Aby użyć ich przeciwk0 sobie, wieczorową porą. Wiatr głaszczący
skórę nocą. Gwiazdy są cieplejsze w odbiorze i świergot ptaków spać nie
pozwala. Komary. Powietrze jest gęste jak syrop klonowy. I maki na polach – to już
niebawem. Muzyka jest lekka i zwiewna.
uparcie miasto przebite włócznią słońca. O, tak, na lepkim asfalcie jak mucha
złapana na lep. Miotam się w pajęczynie promieni i szukam: miejsca nad wodą aby
uwić kokon, miejsca pod łokciem Agi (tam skóra zawsze chłodniejsza) i myśli
jasnych jak cytryny. Aby użyć ich przeciwk0 sobie, wieczorową porą. Wiatr głaszczący
skórę nocą. Gwiazdy są cieplejsze w odbiorze i świergot ptaków spać nie
pozwala. Komary. Powietrze jest gęste jak syrop klonowy. I maki na polach – to już
niebawem. Muzyka jest lekka i zwiewna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz