A ja chciałbym oczu twoich chmurność...
Wieczorna rozmowa z kimś niemal dla mnie obcym otworzyła jedno oko,
to, co jeszcze pozostawało zamknięte. Rozwiązanie jest jednak prostsze,
niż się wydawało. Pukam się więc w czoło, że wcześniej ktoś inny na to
wpadł.
Tylko dlaczego jest tak, że czasem budujemy wokół siebie skorupki, a
czasem po prostu potrafimy chrzanić pieprzoną ambicję i po prostu
pocałować w czoło.
I choć przez długi czas byłem jak Tommy Lee Jones w Ściganym to
jednak pękło wszystko, poszło się... delikatnie mówiąc. I teraz czuję
się jak uczniak, co zapomniał wiersza na akademii ku czci i teraz nie
wie, co powiedzieć, czy improwizować, czy uciec, czy się posikać ze
strachu, czy może zapaść pod ziemię.
Sen miałem niezwykły dziś. Niezwykły, bo w zasadzie pamiętam z niego
tylko emocje, żadnych obrazów. Tajemnica jakby, oczekiwanie. Coś
takiego, co czuje się na filmach, gdy bohater wchodzi do ciemnego tunelu
aby odkryć tam coś niesamowitego.
O tyle mnie to zdziwiło, bo zazwyczaj w pewnych sytuacjach śni mi się
to samo: że nie mogę chodzić, bo nogi mam jak odlane z ołowiu. A tu
proszę!
Czyli nie jest najgorzej.
Przeminie, jak zawsze, ponure uczucie.
Co to wódka robi z psa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz