Czy posłałbyś swoje dziecko do przedszkola o nazwie "Słoneczko"?
Czy poleciałbyś fińskimi liniami lotniczymi, jeśli wprowadziły by swastykę jako swój znak lotnictwa?
Czy twoim ukochanym psem mogłaby zaopiekować się osoba wydziarana od stóp do głów i cała w kolczykach?
Słowa, znaki i symbole. Tylko tyle i aż tyle. A mnie słoneczko
przestało się kojarzyć z czymś miłym i przyjemnym. Tak jak od
dzieciństwa kojarzyła mi się swastyka i ludzie w tatuażach. Niezbyt
pozytywnie.
Podobno w Tybecie istnieje kultura która traktuje seks jako jedyną rozrywkę.
Podobno w Afryce ojciec może spać z córką, ale największą obrazą jest
odezwane się do człowieka, który właśnie zmierza do toalety.
Podobno gdzieś na świecie jest taki kraj, w którym żyje czarnoskóre plemię Polaków.
Ryby to bardzo miłe zwierzęta i wolę je oglądać w naturze niż zabijać.
Podobnie jak motyle. Choć mój ograniczony, ludzki umysł dopuszcza myśl,
że taki motyl niewiele czuje przebijany szpilką, czy jak tam się te
zwierzaki zabija. A wszystkie mrówki na świecie mają taką samą masę, jak
wszyscy ludzie na świecie. Wyobrażacie sobię międzygatunkową wojnę na
taką skalę? Mogłoby być dość wesoło.
Przedinkaskie kultury w Peru tworzyły motyle z czystego złota, tak
lekkie, że po dmuchnięciu na takiego motylka ten unosił się w powietrze.
Tych motylków najbardziej mi żal. Konkwista w swym umiłowaniu piękna
przetopiła siedem tysięcy motyli na monety. Żal mi tych motylków. Jakoś
smutek mnie ogarnął. Jakże to było inne od tego, co w Europie się działo
za tamtych czasów. Jakoś mniej ponure mimo wszystko.
A dziękuję, ze słonecznikiem.
Tego brakowało. Nonsensownej puenty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz