Po pierwsze: zasady
filozoficzne sprawdzają się także podczas gotowania i zmywania naczyń,
bo przecież nie należy mnożyć garów ponad potrzebę.
Po drugie: o czwartej nad ranem nie należy do mnie zwracać się per
"człowieku", bo o czwartej rano zazwyczaj nie jestem już człowiekiem,
lecz jakąś inną istotą, która też chce się napić.
Po trzecie: nigdy, przenigdy nie podrywaj dziewczyn w kolejkach w
supermakecie z ustami pełnymi wędzonych szprotek słowami, że "dobra
szprota, dobra, dobra, taki mały, mechaty skunksik". I tak ci się nie
uda.
Po czwarte: jeszcze nie wiem do końca, co bym chciał z Suwałk, ale się zastanawiam. Coś się znajdzie z pewnością!
Po piąte: pewien osobnik, którego darzę sympatią przeogromną
powiedział mi, że "wszysko będzie dobrze, Blanku! Się nie stresuj tak,
bo znów wyłysiejesz i skini będą cię ganiać, bo choć będziesz łysy, nie
będziesz zbyt tru jak na nich". No tak...
Po szóste: najlepsza jak do tej pory propozycja spędzienia urodzin to
pół litra orzecha i Robin Hood Ridleya Scotta na DVD. Przesympatyczny
pomysł.
Po siódme: Nie, Synek, nie! Tak się nie robi! Zanim podejdziesz do
dziewczyny upewnij się najpierw, czy przypadkiem akurat nie siedzi ze
swoim chłopakiem. No i najpierw zagadaj, a nie od razu z łapami!
Po ósme: nieskończoność.
Po dziewiąte: ostatnio śni mi się cały czas jedna osoba. Taka, o
której nie chcę śnić. Przeraża mnie to. Nie jest to bynajmniej dziewczę.
I to mnie przeraża, bo nie przepadam za tą osobą.
Po ostatnie: trzeba sobie w życiu jakoś radzić, co nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz