Miałem obawy, czy się
przebudzić, czy może spać dalej. Dobrze tam było, a zapewne byłoby
jeszcze lepiej, gdybym w uśpeiniu pozostał. Ale nie! Postanowiłem się
przebudzić, jakkolwiek szumnie by to nie brzmiało, mimo iż w sumie nie
mam nic wielkiego ani ważnego do powiedzenia. Ale czy mieć trzeba?
Jeszcze do końca nie postanowiłem, jeszcze nie wiem dokładnie w którą
stronę mam ochotę iść, bo przecież o mnie tu chodzi, o moją ochotę.
Jedna strona tylko ma wybór; druga zdaje się go nie mieć. Trzeba jednak
być egoistą i wierzyć w siebie, że jest jakikowlwiek sens tego, co
robię.
Właśnie. Pod wpływem kilku lektur postanowiłem ostatecznie przejść na
pierwszą osobę liczby pojedynczej i trwać w tym, chyba, że okoliczności
sprawią, że wygodniej będzie powiedzieć coś inaczej. Tyle wyjaśnień.
Nie umiem natomiast podać zadnego powodu długiego milczenia na tej
stronie (ktoś tęsknił?) poza zwykłym lenistwem mniej lub bardziej
ciepłych dni. Nie zmienilo się zbyt wiele i na pytanie "co słychać?"
można odpowiedzieć zbywająco: stara bieda, czlowieku, stara bieda.
Biedy tym czasem nie ma zupełnie.
Cóż, wakacje się skończyły. Jestem bogatszy o kilka książek i
biedniejszy o kilkaset zlotych, ale to akurat mnie nie martwi. Pięniądze
w te wakacje (nazwa rzecz jasna czystko umowna, co wie każdy, kto
skończył szkoły średnie i poszedł do pracy) nie miały większego
znaczenia. Odwiedzilem Agę nad morzem raz, pojechałem na Festiwal Legend
Rocka pod Ustkę (koncert Colosseum zmiótł! To najlepsza rzecz jaką
słyszałem na żywo w calym moim dotychcazsowym życiu), potem ponownie
pojechałem do Agi, posiedzieliśmy chwil parę we Władysławowie (smutne
miasteczko) i powróciliśmy do Torunia. I toczy się ta jesień rytmem
raczej spokojnym z jednym tylko zawirowaniem dotyczącym pracy, ale to
smutny fakt i nie chcę o nim tu opowiadać.
Cieszmy się, póki co, że kasztany uderzają nam do głów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz