Kącik książkowy: No i przeczytałem nowego Wiedźmina. Czy on taki nowy jednak? Czy on w ogóle ma sens? Odebrałem tę książkę znakomicie, to znaczy przeczytałem jednym tchem, jak to mówią i od dawna (od pierwszego tomu Pieśni lodu i ognia?) żadna nowa książka tak absolutnie mnie nie wciągnęła. Mistrzostwo świata, napisane z werwą i humorem, wykalkulowane do ostatniego zdania i zakończone w sposób, który daje mnóstwo możliwości aby to uniwersum żyło i zarabiało dalej. Być może jest inaczej i pewnie chciałbym, aby tak było, ale mam poważne wątpliwości, że ta książka powstała z innych pobudek niż finansowe, co jednak nie umniejsza jej ani odrobinę. Sapkowski pisać umie i niczego udowadniać nie musi. A Wiedźmin? Toż to chyba jedna z najlepszych postaci literackich jakie w tym kraju powstały. Ożywienie go, ożywienie tego uniwersum to żyła złota; mało kto by się chyba o to nie pokusił, a lepiej jak robi to sam zainteresowany niż domorośli fani.
Książka jest produktem doskonałym pod niemal każdym względem; literacko wyśmienita i nadal wciągająca, świeża i żywa. Żadnego niepotrzebnego patosu; jest chędożenie, polityka i humor. Jest intryga (choć moim zdaniem nieco słaba i naciągana w porównaniu z sagą) i są bijatyki, czyli w zasadzie wszystko, co trzeba. Czego brakuje?
Ano szczerości. Może to tylko moje odczucie, bo jeszcze z nikim na temat tej książki nie rozmawiałem, ale brak mi tu szczerości. Napisana przy linijce, od - do, bez żadnej ślepej odnogi, bez popłynięcia. Bez serc, bez ducha, chciałoby się zakrzyczeć.
Produkt: perfekcyjny, doskonały, ale jednak produkt. Zbyt doskonały, aby uwierzył w niego do końca.
Ale czy to wada? Mamy kawał doskonałej prozy; dziś tylko Dukaj i Orbitowski są w stanie tak pisać, z tym, że oni mają jeszcze serca na swoim miejscu.
A zresztą, kogo to obchodzi? Wiedźmin wrócił, jest radość!
Kącik filmowy: Europa Report (2013), reż Sebastian Cordero. A jeszcze niedawno rozmawiałem o podobnym temacie, który nie jest nowy dla ludzi, co czytali trylogię Odyseja kosmiczna.Na Europie, księżycu Jowisza, jest woda więc i pewnie coś tam żyje. Temat nośny, ale jakoś Mars i jego pustynie przysłoniły go nieco. No i Amerykanie nakręcili sobie o tym film. I zrobili to bardzo sprawnie i bardzo ciekawie. Bez patetycznie szczęśliwych zakończeń oraz bez kosmitów pożerających co i rusz głupich astronautów (choć może z tym tak nie do końca...). Obca forma życia (bo to ani kosmita, ani potwór, ani takie nie wiadomo co) pokazana jest jako dziki stwór, może nawet świadomy, ale z pewnością w zupełnie inny sposób niż możemy się tego spodziewać. I można ubolewać jedynie nad uproszczeniami w scenariuszu jeśli chodzi o kilka zwrotów akcji, ale całość trzyma się kupy w stopniu zadowalającym a zakończenie czyni film lepszym od Grawitacji jeśli chodzi o fabułę, bo wizualnie to nie, nie ta liga jednak. Europa Report jest nakręcona z punktu widzenia kamer "przemysłowych" co pasuje do ciasnych przestrzeni statku kosmicznego, ale nie pozwala na szaleństwa z efektami i takich tu nie ma. Choć sceny na samej Europie robią wrażenie; widać pomysłowe wykorzystanie jednego "pleneru". Ogląda się przyjemnie, a kilka razy nawet zamierałem z chrupkiem w pół drogi ku ustom by czekać na to, co się wydarzy na ekranie. Podobał się Moon? Podobało się Apollo 18? Spodoba się Europa Report. Dla tych co lubią strzelanie z laserów pozostaje czekać na nowe Gwiezdne Wojny. Zresztą, ja też czekam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz