poniedziałek, 3 grudnia 2012

Post

Może lepiej byłoby wyjść?
A może jednak zostać…
Świat za oknem ma ludzką twarz, ale jest to twarz starca z siwymi włosami, niespełna sił i trochę już niespełna rozumu. Zapomina, czemu służy i kim jest.
Dlatego chcę się bratać.
Dlaczego chcę się bratać? Przecież z nimi zupełnie mi nie po drodze. Ale kusi mnie ich prostota, ich, taka jakby, niewinność różnorodnie rozumiana. Ich młodość, niedoświadczenie, zasłyszane gdzieś dobre rady, które powtarzają jak mantrę myląc to z dorosłością.
Bezcelowe gadanie: zrób to, musisz zrobić tamto, tak wypada, nie wolno ci tego.
Dlaczego oni mi to mówią? Czy ja mam wypisane na twarzy, że potrzebuję porad i pomocy? Czy trzeba mnie, jak ślepca, prowadzić za rękę?
Może jestem nieporadny. Gdybym miał okulary i chodził we flanelowych koszulach nieznajomy mężczyźni stawiali by mi drinki i poklepywali dobrodusznie po plecach, a kobiety chciałyby się mną zaopiekować. Ale ubieram się normalnie i fryzurę też mam taką całkiem, całkiem. W lustrze nie widzę nic ekstrawaganckiego. Taki zwyczajny, gdzieś pośrodku. Nie wychylający się. Więc dlaczego wszyscy udzielają mi rad?
Dawniej było prościej. Przychodził delikwent do baru, siadał, zamawiał wódę i zaczynały się gorzkie żale albo tajemnice chwalebne. Byłem kimś w rodzaju telegazety: relikt z przeszłości, który wszystko przetrzyma, ale raczej nie wyjdzie poza swoje własne ograniczenia. Cała Tratwa jest jak telegazeta. Kompletnie ignoruje fakt, że za oknem rozsiadł się Pan Internet, którym władają niespełna rozumu Japończycy. I tak było prościej. Nikt nie dawał mi rad, a nawet jak, to były szybko i skutecznie rozmywane przez wódę: uniwersalny rozcieńczalnik rzeczywistości.
(Czy wiecie, ciekawscy, że odkąd wyjechałem z Torunia, piłem wódkę w ilościach większych niż kieliszek zaledwie raz? O tak, brak alkoholu w codziennym życiu odbieram jako jedno z lepszych zjawisk, jakie mi się przytrafiły. Gdy przestałem się rozpuszczać nagle stało się mnie więcej we mnie. Wytrzeźwiała w końcu ta część mnie odpowiedzialna za twórcze myślenie i spostrzegła, że zmarnowałem kilka ładnych lat życia.)
A teraz dwudziestolatkowie mówią mi, jak mam żyć, bo skoro przeniosłem się nagle do wielkiego miasta, to znak, że coś mi nie poszło i oni spieszą z poradą. A mają ich mnóstwo: od tego, gdzie można kupić tani kebap w cienkim cieście, po takie, gdzie najlepiej sprzedać nerkę.
Ciągnie mnie do nich bo natura próżni przecież nie znosi, a jak straciłem swoją grupę ludzi, których widywałem codziennie, z którymi łączyły mnie podobne doświadczenia i tematy rozmów, choć ja nie piłkarski ani nie żużlowy. Z nimi chcę się bratać, bo gdzieś drzemie we mnie atawistyczna potrzeba posiadania grupy, paczki, kolegów. Jak zwał, tak zwał. Ale z drugiej strony nic mnie z nimi nie łączy i pewnie nigdy nie połączy.
Tu karta jest czysta, mogę więc dumnie wypiąć pierś i … zasadniczo nic się nie zmienia, bo przecież ja się już raczej nie zmienię. Może dlatego łatwiej mi tę Warszawę przyjąć jako coś, co dzieje się trochę obok, jakby bez mojego udziału.
Ten widok za oknem, przyprószony śniegiem.
Co najwyżej stałem się nieco bardziej liryczny, choć nie piszę już wierszy, o nie! Zaczynam gardzić pisaniem wierszy. Nie podoba mi się już ten sposób stawiania literek. Wolę znaleźć dla nich inne zastosowanie. I, ponieważ dziś jest straszliwie bezpłodny dzień, zakończę tak:
 Alvaro na wodę. Oczy wypukłe, twarz żabia. Włosy wiecznie przylizane wodą z kranu.
- Dlaczego co chwila moczysz włosy?
- Żeby nie odstawały mi loki, widzisz? Mam loki.
- Nie łatwiej kupić żel?
- Żel to nie wyzwanie!
Jest głośny i wiecznie macha rękoma. Tryska niekłamanym entuzjazmem do wszystkiego i wszystkich, co sprawiło, że znienawidziłem go od pierwszego zdania, jakie do mnie wypowiedział. Było to jakieś głośne przywitanie i klepnięcie w ramię, czy coś równie obrzydliwego. Wygląda jak student pierwszego roku administracji, i to taki, który dodatkowo ciągnie trzeci miesiąc na amfetaminie. Jest przekrwiony i histerycznie (nie)pewny siebie. Poci się obficie markowymi perfumami i spływającą z włosów kranówką. Patrzcie, dzieci, do czego prowadzi zbytnie zaufanie w potęgę nowoczesnych kosmetyków! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz