Histeryczne
uśmiechy z plakatów wyborczych doprowadzają mnie na skraj załamania
nerwowego. Boję się ich, zwłaszcza takiego jednego. Nie pamiętam jego
nazwiska, ale uśmiecha się jakby reklamował protezy dentystyczne nie
partię swoją. Napadł mnie niemal kilka dni temu gdy wracałem do domu z
miasta, lekko już zamglony. Śnił mi się ten jego uśmiech sadysty z
taniego horroru, uśmiech Jokera na moment przed udupieniem Batmana.
No i nie wiem, nie mam kandydata, mam mętlik totalny. Nie chcę głosować
przeciw komuś, chcę w końcu móc z pełnym przekonaniem oddać głos na
kogoś, kto mnie przekonuje. Z kim mogę się utożsamić.
Wszyscy pierdzą te same brednie.
Więc najprawdopodobniej będzie tak, że świadomie zmarnuję mój głos. Nie
podwyższę nawet wyborczej frekwencji i będzie to działanie, które
deklaruje spora część ludzi, z którymi na co dzień przebywam. Ci, co idą
na wybory głosują przeciw Kaczej Wachcie. Dwie osoby znam, które
skreślają kandydatów z przekonania dla jego działań.
Postawa niegłosowania ma jedną poważną wadę. Odbiera prawo do
narzekania. Lubię sobie czasem ponarzekać przy piwku jak stara baba jak
to źle się dzieje w państwie Duńskim, popsioczyć, że most za wolno
budują, że autostrady krzywe, że prezydent to cipa z uszami (a
głosowałem na dziada). Teraz tego nie będzie. Ciekawe ile wytrzymam?
Ps:
Nawiązując do bloga Grzesia Giedrysa. Minęło właśnie równo 10 lat odkąd
mieszkam w Toruniu. W związku z tym pozwalam sobie na kilka uwag.
Po pierwsze primo: Toruń miastem jest przepięknym, prześliczny i wręcz rzygam tęczą jak tylko sobie o nim pomyślę.
Po drugie primo: Toruń ma fenomenalne szczęście znajdować się niemal w
samym centrum naszego przeświętego kraju i to czyni go jedynym zadupiem
znajdującym się w samym centrum; takoż i knajpiani artyści zachowują się
podobnie: są zadupiem w centrum.
Po trzecie primo: Toruń najbardziej znany jest z Rydzyka, pierników i
absurdalnych niesnasek fanów żużlu z fanami piłki kopanej (zresztą,
nazwa fan żużlu niezmiennie sugeruje mi, że gdzieś w Polsce są fani
hałdy żwiru). Gdzie tu sens? I czy znajdzie się w końcu ktoś, kto mi
powie o co, kurwa, chodzi w żużlu? Może jestem nienormalny i za krótko
byłem w wojsku, ale ja tego nie jestem w stanie zrozumieć. wyścigi
rydwanów? Prezydent miasta powinien zbudować wierną replikę Koloseum i
dla rozrywki kazać żużlowcom walczyć z Macedońskim Rozrywaczem
Niemowląt.
Absurd goni absurd.
Słowo Mrożka na koniec:
"Artyści zawsze cieszyli się powodzeniem u kobiet. Często obce jest im
pojęcie honoru, konsekwencji, logiczności. Są intuicyjni,
<<nieobliczalni>>, słowem <<zniewieściali>>.
Określenie <<zniewieściały>> jest w gruncie rzeczy
określeniem pochlebnym. Oznacza ono, że dany osobnik często się myje,
nie lubi zabijać ludzi, zdolny jest do współczucia, nie lubi wrzeszczeć i
pchać się by udowodnić swoją ważność."
I jak tu Mistrza Mrożka nie kochać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz