poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Szare eminencje zachwytu

- To miłe, gdy o tym, co się dzieje u znajomych dowiaduję
się z Pudelka – powiedział Michu z rana dziś. Chodziło rzecz jasna o występ
Tomka Cebo w znanym programie o tym, że muzyka ma być i basta. Sam występ
odebrałem pozytywnie, ale gdzie mnie tam oceniać styl, na którym się nie znam.
Z pewnych nocnych występów w enerde odniosłem zgoła inne wrażenie, ale może to
wódka, może to inne piwo wpłynęły na odbiór tejże sztuki. Ale nie myśl źle o
niczym, jak śpiewał Lech J.

I tak (bo działo się trochę): sobota, występ kolegi Wojtka
Zięby znanego jako Infamis, muzyka grającego elektronikę oraz ambient, w Domu
Muz. Całość zatytuowana jako Voices of Cosmos. Polegało to na wykorzystaniu dźwięków
odbieranych przez radioteleskopy i przerobieniu ich na muzykę. Choć może to
akurat złe słowo, bo występ miał charakter raczej medytacyjny, amelodyczny ale
intrygujący. Jedyne co mierziło to dość szkolna oprawa wizualna. Nie
inspirowała, a raczej lekko zawiodła. No i kto wpadł na pomysł aby tego typu
projekt umieszczać w programie festiwalu poświęconego górom? Alpiniści mają aż
tak wielkie ambicje, by gwiazd sięgać? A sama wystawa zdjęć bardziej pasowała by do miesięcznika katolickiego „Góry moje widzę ogromne”. Jeśli,
oczywiście, taki miesięcznik by istniał. Piekny mamy mech co głazy w górach porasta!
Jednak pojadę nad morze raczej.

A wczoraj, po nieudanej próbie wchłonięcia hamburgerów w
restauracji Widelec zabłądziliśmy z Agą do Od Nowy a tam... kabareton mocium
panie! Być może większość skeczy nie śmieszna była zupełnie. Być może w ogóle
bym nie zwrócił uwagi na te kabarety, które widziałem (część znana z audycji
Trójkowych) ale trzy piwa i instynkt stadny robią swoje. Raz nawet oplułem
parkę siedzącą przede mną w czułym uścisku, bo nieopatrznie wziąłem łyka w
momencie najmniej nieodpowiednim czyli śmiesznym, ale kto by pomyślał, że są
jeszcze śmieszne kabarety. Zwłaszcza młode. Otóż są. Kabaret Z Konopii
zasłużenie zgarnął pierwszą nagrodę. Reszty nie pamiętam i nie chcę pamiętać. Dotkliwy
był problem z puentą u większości.  Zresztą,
nie znam się na tej sztuce ale wiem, co lubię.

Tak więc ukulturniałem się do zdurowacenia totalnego. Jeszcze
by wypadało zobaczyć co w CSW piszczy, ale boję się, że znów nic nie zrozumiem
i wygłupię się pytaniem, czy mają remont.  Więc pozostała jeszcze wystawa Zbyszka
Filipiaka w Kontrapunkcie i można powiedzieć, że tydzień zaliczony. Żeby nie
było, że tylko o chlaniu piszę. Czasami mi się zdaża też inne rozrywki preferować,
albo po prostu łączyć  wiele
przyjemności.

Dziś wieczorem spotkanie z kasztelanem i zapewne z jakimś
starym, dobrym, polskim filmem. Zresztą, kultura jest jak rzeżucha: można ją
uprawiać wszędzie. Zresztą, również przykład pieczarek pokazuje, że nawet na
zaskakujących rzeczach może powstać coś dobrego.

I takie tam inne pierdoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz