czwartek, 15 września 2011

Indjan samer

Miałem obawy, czy się przebudzić, czy może spać dalej. Dobrze tam było, a zapewne byłoby jeszcze lepiej, gdybym w uśpeiniu pozostał. Ale nie! Postanowiłem się przebudzić, jakkolwiek szumnie by to nie brzmiało, mimo iż w sumie nie mam nic wielkiego ani ważnego do powiedzenia. Ale czy mieć trzeba?
Jeszcze do końca nie postanowiłem, jeszcze nie wiem dokładnie w którą stronę mam ochotę iść, bo przecież o mnie tu chodzi, o moją ochotę. Jedna strona tylko ma wybór; druga zdaje się go nie mieć. Trzeba jednak być egoistą i wierzyć w siebie, że jest jakikowlwiek sens tego, co robię.
Właśnie. Pod wpływem kilku lektur postanowiłem ostatecznie przejść na pierwszą osobę liczby pojedynczej i trwać w tym, chyba, że okoliczności sprawią, że wygodniej będzie powiedzieć coś inaczej. Tyle wyjaśnień.
Nie umiem natomiast podać zadnego powodu długiego milczenia na tej stronie (ktoś tęsknił?) poza zwykłym lenistwem mniej lub bardziej ciepłych dni. Nie zmienilo się zbyt wiele i na pytanie "co słychać?" można odpowiedzieć zbywająco: stara bieda, czlowieku, stara bieda.
Biedy tym czasem nie ma zupełnie.
Cóż, wakacje się skończyły. Jestem bogatszy o kilka książek i biedniejszy o kilkaset zlotych, ale to akurat mnie nie martwi. Pięniądze w te wakacje (nazwa rzecz jasna czystko umowna, co wie każdy, kto skończył szkoły średnie i poszedł do pracy) nie miały większego znaczenia. Odwiedzilem Agę nad morzem raz, pojechałem na Festiwal Legend Rocka pod Ustkę (koncert Colosseum zmiótł! To najlepsza rzecz jaką słyszałem na żywo w calym moim dotychcazsowym życiu), potem ponownie pojechałem do Agi, posiedzieliśmy chwil parę we Władysławowie (smutne miasteczko) i powróciliśmy do Torunia. I toczy się ta jesień rytmem raczej spokojnym z jednym tylko zawirowaniem dotyczącym pracy, ale to smutny fakt i nie chcę o nim tu opowiadać.
Cieszmy się, póki co, że kasztany uderzają nam do głów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz