niedziela, 1 lipca 2012

Credo chaosmiczne (bdyn!)

Wsiadłem jakiś czas temu do kolejki górskiej, w której nie było żadnych zabezpieczeń. Ot, wsiadało się i jazda do przodu! Bez litości; albo się utrzymasz albo do widzenia, nikt za tobą nie zatęskni.
Było niezwykle trudno na początku. Trzymałem się siedzenia niemal siłą woli i wmawiałem sobie, że znakomicie się bawię. Ale wcale nie bawiłem się znakomicie. Miałem straszliwe zawroty głowy, chciałem wysiąść. I tylko upór kazał mi zostać. Upór oraz przekonanie, że jak nie dotrwam do końca, to ominie mnie coś bardzo fajnego.
W marę, jak jechałem dalej, nauczyłem się, że w sumie bardzo prosto jest utrzymać się w czasie tej szaleńczej jazdy, a brak czegokolwiek do trzymania paradoksalnie ułatwia sprawę. Jest taka scena w Kontakcie Zemekisa, w której bohaterka w końcu rusza w podróż tunelem międzygalaktycznym, czy jak tam to ustrojstwo się nazywa. Mądre głowy budują jej fotel wewnątrz kapsuły, którego nie przewidywał pierwotny plan budowy, jaki został przesłany z kosmosu przez wyżej rozwiniętą cywilizację. Fotel trząsł się jak pies wysrywający pestkę brzoskwini i mało by bohaterki nie zabił, gdyby ta nie uwolniła się z niego pierwej, ufając mądrości projektantów maszyny. Bez fotela jazda była przyjemna i "gładka".
No więc tu jest podobnie. Jak siadałem do Finneganów z całym bagażem przeczytanych opinii, recenzji oraz opracowań, czułem się jak pani Arroway w fotelu, który pasował do owej kosmicznej kapsuły jak świni kalesony. Gdzieś po kilkudziesięciu stronach zmagań iście olimpijskich (wymęczony jakby zawodnikowi sumo kazano ścigać się na setkę z Benem Jonsonem) otrząsnąłem się z tych wszystkich mądrych opinii i zaufałem panu J. Na tej kolejce można się utrzymać balansując swobodnie ciałem. Lecz trzeba konstruktorowi zaufać bezgranicznie. Choć dalej nie jestem przekonany, że wiedział do końca, co czyni. Moja wiara w Joyce'a nie chwieje się co prawda, ale jestem w stanie lekko zanegować pielęgnowaną do tej pory "objawioną świętość" tej Księgi. Owszem, jest to rzecz, która rozstawia rozum po kątach i mówi mu: Nie masz tu nic do roboty, idź spać. Ale wzbraniam się mocno od twierdzenia, że udzieli ona jakichkolwiek odpowiedzi. Nie jest objawieniem, chyba, że czysto formalnym, literackim. Treść zdaje się tu być najmniej istotna, zważywszy także na to, że nie jesteśmy Irlandczykami, a to ich historią i kulturą Finnegans Wake nasiąknięte jest najbardziej. Uniwersalizm, mimo wszystko, zdaje się być nieco dalej.
Kilka lat temu Słomczyński chwalił się, że odnalazł klucz do Finnegans Wake. Wtedy na palcach jednej ręki można było policzyć ludzi, którzy rozbili się o ten tekst. A ja powiadam (w całkowitym wywyższeniu siebie samego), że ja także znalazłem klucz to Finneganów! Trzeba powiedzieć rozumowi, żeby poszedł spać. Nic tu po nim. Nie ma nic do roboty.
Ufam Joyce'owi. To mój bóg, a bogom się ufa. Potraktowałem jednak Księgę zbyt poważnie. Liczyłem, że doznam epifanii podczas czytania, niejednej zresztą. Jednocześnie zwątpiłem i zacząłem tonąć, jak Piotr, który, idąc po wodzie, zawahał się. A potem wyłączyłem rozum, wyciągnąłem dłonie i powiedziałem: Prowadź! W końcu to podstawa każdej wiary, a moja jest teraz silniejsza niż kiedykolwiek. Tak podejdźcie. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie wam do głowy stanąć oko w oko z tekstem Finneganów, porzućcie wszelki rozum. Zapomnijcie o wszystkich mądrych opracowaniach Słomczyńskiego, Eco czy Bazarnik. Nie ma tego! Wyrzućcie to z głowy, jeśli byliście na tyle szaleni, aby to czytać. Finneganów nie sposób zrozumieć, więc po co psuć sobie zabawę próbowaniem? Nie idźmy tą drogą! Najlepiej jest przyłożyć oczy do pierwszego zdania (które, jak wszyscy wiedzą, jest środkiem ostatniego zdania, początkiem końca, idealnym kwadratowym kołem) jak, nie przymierzając, koła wagonika kolejki do szyn, i ruszyć do przodu. Nie rozumieć, a rozpostrzeć ramiona i rozdziawić gębę krztusząc się pędem powietrza w tej najbardziej popierdolonej jeździe literackiej od czasu eposu o Gilgameszu.
Wystarczy usiąść i powiedzieć: James, ufam Tobie!
Reszta wyda wam się marnowaniem papieru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz