środa, 3 października 2012

Klassische Musik ist gut, weil es gut ist

Muzyka klasyczna jest dobra do usypiania dzieci.
Muzyka klasyczna NIE JEST heavy metalem (czyt.: hewi metalem).
Muzyka klasyczna JEST muzyką relaksacyjną. Nawet Marsz Pogrzebowy Chopina (czyt.: Szopena).
Muzyka klasyczna zwiększa inteligencję słuchających jej dzieci.
Przyzna Pan/Pani, że warto od czasu do czasu posłuchać dobrej muzyki?

Muzyka klasyczna nie istnieje. Nasi kochani spece od marketingu zrównali muzykę klasyczną (z uporem maniaka powtarzany frazes klasyczności; muzyka poważna; muzyka stulatków we frakach i muchach; muzyka kościelna; muzyka religijna) z pierdzeniem New Age na piszczałkach i szumem leśnego strumienia płynącego przez żyzne ziemie Podkarpacia, gdzie ptak trele wznosi i daniel rączym kopytem runo trąca.

Muzyka klasyczna (znów ten frazes! Nie sposób się od niego uwolnić!) jest przeznaczona przede wszystkim dla inteligentów, ludzi wykształconych, mądrych ale niekoniecznie ładnych. Ładni ludzie słuchają innej muzyki, nie tego muzeum, ale można tym dzieci usypiać i psy uspokajać. Takie New Age na skrzypcach, proszę Pana/Pani. No, czasami są instrumenty klawiszowe, ale niekoniecznie.

Większość ludzi nie cierpi muzyki klasycznej, nawet, jeśli chełpi się, że jej słucha.
Większość ludzi na muzyce się nie zna. Nie na muzyce w ogólność, bo nie sposób się na niej znać, ale na jakiejś muzyce, na jakimś gatunku, nie wiem, choćby to było disco polo - jeśli jest to twoją pasją to chwała ci za to, ale nie rozmawiaj o tym ze mną.
O muzyce klasycznej można rozmawiać bezpiecznie używając powszechnie występujących przymiotników. Wszak wszyscy wiedzą, że Mozart (czyt.: Mocart) jest cudowny, wspaniały, lekki, a Bach (czyt.: Bach) podniosły, dumny, melancholijny. Można tak mówić nie słysząc nigdy na uszy żadnego dzieła żadnego z kompozytorów. Ale koniecznie trzeba wiedzieć, że muzyka klasyczna (tak! tak!) jest relaksacyjna i podnosi inteligencję jak poseł Macierewicz ciśnienie.

Muzykę klasyczną na półce posiadać trzeba. Podobnie jak literaturę klasyczną (czy, a raczej dlaczego, literatura klasyczna nie jest nazywana poważną? Czyżby była niepoważną?). Czym jest dom bez dzieł zebranych Sienkiewicza tudzież Prusa (pomijając fakt, że Prus pisarzem jest znakomitym)? Ano pewnie tym samym czym jest dom bez The Very Best of Chopin (czyt.: Szopen). Bo przecież (parafrazując pewien zupełnie znany kabaret) Polak musi założyć partię polityczną, pić wódkę, głaskać wierzby i słuchać Chopina (czyt.: Szopena).

Muzyka klasyczna jest niczym drogie perfumy dla ludzi o nieustalonym statusie społecznym, którzy muzyki słuchają głównie z MTV (czyt.: emtiwi) przez kino domowe, które z dobrego basu zrobi pierdzenie słonia na puszczy, a soprany potraktuje równie sprawiedliwie jak kot arię Aidy.

Oczywiście, stawia to w bardzo złym świetle wszystkich tych, którzy oddychają tą cudną muzyką, której nikt nie lubi ale nikt się do tego nie przyznaje. Ja się nie boję powiedzieć - muzyka klasyczna (poważna, etc. etc.) do mnie nie trafia. Nie rozumiem jej. Nie słucham jej. Kiedyś próbowałem, bo myślałem, że tak wypada. Została mi niezgłębiona miłość do Carmen (w swej ignorancji wrzucam ją do tego wygodnego worka pod tytułem muzyka klasyczna) która jest jednym z nielicznych przykładów (jedynym?) "wyższego" wymiaru muzyki którego doświadczyłem zupełnie na żywo w operze w Bydgoszczy. Byłem zdruzgotany i porażony pięknem tejże opery, ale to jeden tylko przykład i obawiam się, że innych nie będzie. Wołanie na puszczy.

Teraz sprzedaję Mozarta (czyt.: Mocarta) przez telefon obok encyklopedii i serii filmów dokumentalnych czytanych przez Czubównę. Zupełnie tak samo jak sprzedaje się pralki czy majtki wyszczuplające. Sprzedaję tego biednego Mozarta (czyt.: Mocarta), który stał się mimowolnym symbolem całej muzyki klasycznej (to już niepoważne, doprawdy...) jak jakieś marzenie o czymś lepszym, niedostępnym, przy czym ludzie będą spokojni a kury zaczną się lepiej nieść. Przy czym dzieci, nasze małe szkraby, będą inteligentne jak doktor Lubicz.

Sprzedaję marzenia o lepszym świecie, o lepszym jutrze. I gdy kolejna gospodyni pomiędzy kompotem a wywiadówką niesfornego dziecka zakupi zestaw dzieł muzyki klasycznej, mam przed oczami scenę, w której Aleks słucha  Ludwiga van Beethovena (czyt.: Ludwika wan Betowena) ruszając nocą do Korova Milky Bar...

Bo przecież muzyka łagodzi obyczaje, zgodzi się Pani/Pan ze mną, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz