środa, 17 października 2012

Pocztówka ze stolicy

Jestem telemarketerem w warszawskiej firmie, która sprzedaje plastry na komary i maść na porost włosów. I nie jestem w tym gołosłowny:

- Tak pada, że woda z butów wsiąkła mi do duszy.
- Ktoś tu czytał Cortazara.
- Nie, mój chłopak miał taki opis na fejsbuku.

Jestem telemarketerem, w związku z tym nie mam czasu na nic, bo przez cały dzień dzwonię po ludziach i przeszkadzam im w czynnościach. Nie mam czasu nie mieć czasu a książki czytam w autobusach, ale ani jednego słowa skargi nie usłyszycie. Ludzie, do których dzwonię, też nie mają czasu. Jest mi dobrze. Jest mi błogo. Nie mam swojej knajpy, nikt mnie nie poznaje na ulicy, mogę się anonimowo upić na mieście, a do empiku chodzę w kapciach bo jest pod blokiem. Wszyscy mówią, że mam szczęście i w końcu zaczynam w to wierzyć.

- Proszę pana, ja jestem w kąpieli! Pan mi przerywa czynności bez upoważnienia!

Ale to nie tylko to, bo jest tu multum innych rzeczy, które są lepsze albo gorsze. Nie mnie to oceniać teraz. Stan zauroczenia trwa i pytanie w Mecie, Secie, Galarecie czy jest tu piwnica jest jak najbardziej na miejscu. Nie ma piwnicy, jest lokal wielkości Desperado, może nawet mniejszy. I piwo po dziewięć złotych, a wódka po cztery jest. Zresztą, ja po mieście nie chodzę bo nie wiem, gdzie iść:

- Wyobraź sobie, że byłam na imprezie z nim, i on zamówił królewskie!
- Może lubi królewskie?
- No tak, ale on ma tyle pieniędzy, że mógłby lubić coś droższego!

Ale w zasadzie to nie wszystko. Obserwowałem wczoraj tych wszystkich wkurzonych i zmokniętych ludzi jak wracali z odwołanego meczu i cieszyłem się, że mnie to koło nosa lata i nie muszę się wkurzać ani moknąć.
I to nie jest tak, że nic się nie dzieje. Dzieje się dużo, ale nie ma czasu aby to zebrać, bo jak tylko ogarnę jakiś pomysł, coś nowego się dzieje i zapominam o tym, co miałem wcześniej i tak to leci właśnie. To ma już swój rytm, stabilizuje się. Jeszcze nie jestem na etapie pomstowania na korki i przyjezdnych, ale powoli zaczyna miasto to być nieco bliższe, jakieś takie oswojone, że niemal da się pogłaskać i jest szansa, że może zje coś z ręki. Ale ogólnie to nie, raczej nie będzie z tego drugiej ojczyzny, raczej dłuższy przystanek w drodze do innych miejsc.

Na koniec cytat: Zahamowania nie rosną na drzewach - wymagają cierpliwości, skupienia, oddanych i pełnych poświęceń rodziców, no i posłusznego, pracowitego dziecka, a już po kilku latach wyrośnie z niego wiecznie spięty, zablokowany człowiek.

Cytat ten nie ma najmniejszego związku z moją obecną sytuacją, ale uważam, że kiedyś miał. Tylko późno na niego trafiłem, choć pewnie nic by nie zmienił wtedy, bo takie rzeczy widać po latach.
I to już wszystko na dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz