niedziela, 17 czerwca 2012

Jak powietrze

Ktoś bardzo dawno temu wmówił nam, że piłka nożna to sport fajny i ciekawy. I być może tak jest w istocie, jak się jest mieszkańcem kraju, który ma w tej dziedzinie jakieś sukcesy. My nie mamy. Uważa się, że największy sukces to zwycięski remis, w czym zdajemy się przodować, a hymnem naszej reprezentacji powinna być zaśpiewka, że nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało. Pod moim blokiem była śpiewana późno w noc, bez zważania na burzę, która rozpętała się nad pogrążonym w pijackiej żałobie miastem, gdzie Polacy, nic się nie stało, łączyli się w bólu i nadziei z Irlandczykami, we sorry for you. Czy teraz bliźniaczym miastem stanie się Dublin?
Nad ranem sterty śmieci w strefie kibica też były jakoś smutne. W tak nieopisany, ale odczuwalny sposób unosił się nad nimi smutek. Porzucone gdzieniegdzie flagi Polskie i Irlandzkie, oraz setki parasoli. Upadek snu o potędze. Po raz kolejny. Mam wrażenie, że nigdy nam się to nie znudzi, ponieważ ktoś nam wmówił, że piłka nożna to taki fajny sport, w którym kiedyś będziemy mistrzami świata, a jesteśmy tylko mistrzami Polski. Był taki moment, że mogliśmy powiedzieć "nie". Uwierzyliśmy w ten sen, łyknęliśmy go jak młody delfin wodę. Dlatego wcale nie jest mi szkoda naszych biedroneczek, że nie weszli. Jest mi szkoda tych wszystkich ludzi, którzy uwierzyli w ten sen o potędze. Husarii wypadły skrzydła i macha nagim kikutem. Czy jestem zbyt niedobry dla "naszych" (bo zadziwiająco często, jak się mówi "nasi", to się ma na myśli tych orzełów)?
Mamy multum sportów w Polsce, w których jesteśmy dobrzy i trzymamy w miarę dobry poziom, a z uporem maniaka trwamy w piłkarskim transie, w złudzie piłki kopanej, w micie wygranych remisów i moralnych zwycięstw.
To tyle, co miałem na ten temat do powiedzenia. Z innych rzeczy to w sumie fajnie, że Eire się tak tłumnie zjechała. Miasto się ożywiło, rozśpiewało i piło do białego rana w atmosferze jak najbardziej kulturalnej. Nic tak nie spaja jak wspólne przegrane, więc wczoraj picia było jeszcze więcej. Nic się nie stało, można zaśpiewać z histerycznym optymizmem.
I tylko gdzieś w głębi żal, że te olbrzymie pieniądze, jakie pompuje się w tych chłopaków, co mają tylko kopać ten pęcherz, idą gdzieś, gdzie nie ma z nich zbyt wiele. Ani pożytku, ani radości.
I niech Czesi wygrają. Ja Czechów lubię. Niech mają, kreciki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz