środa, 28 lipca 2010

Alchemia gruczołów

Człowiek w sobie samym jest niewymiarowy czasami. Za mały, za duży, za gorący. Wypluć.
Zawsze gdzieś na dnie tego, co ciężko mi nazwać, jest zazdrość. Wypluć.
Niby nic, sama natura, alchemia gruczołów.
Pojawia się i niewiadomo, co z tym teraz zrobić. Odwrócić się. Wypluć.
Bezzasadnie. Nierozsądnie. Niepotrzebnie.


Bogowie też bywali zazdrośni. Nie będziesz miał innych przede mną...
Gdy wykonujesz utajony rytuał z czasów radosnego pogaństwa dobrze jest mieć świadomość, że dawne bóstwa już nie słuchają Twoich żarliwych modlitw. Wypluli.
Deszcz pada. Który bóg z którego panteonu pluje teraz na nas?
A ja jestem zazdrosny tak po ludzku; wtedy kłuje mnie pod paznokciami a w lędźwiach pojawia się dziwne uczucie zniecierpliwienia. Jest to niebezpiecznie podobne do pożądania. Aż czasem się zastanawiam, które uczucie właśnie dopadło. Który gruczoł jest nadaktywny. Wtedy dochodzę do wniosku, że nie jesteśmy istotami racjonalnymi, bo ta pieprzona alchemia gruczołów potrafi nieźle namieszać.
Pożądanie i zazdrość. Chęć dominacji i upodlenia się.
Dziwne z nas zwierzęta.

3 komentarze:

  1. Tekst wybrany losowo... i bingo! trafił do mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo skrajne i gwałtowne emocje wtedy mi towarzyszyły. Z jednej strony to cieszy, że jest spokój, ale z drugiej... To napięcie było niezłą pożywką dla tekstów. Sam nie wiem, co lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja pisuję czasami... i tylko wtedy, gdy nie do końca mi dobrze

    OdpowiedzUsuń