poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Estywacja

A ja chciałbym oczu twoich chmurność...

Wieczorna rozmowa z kimś niemal dla mnie obcym otworzyła jedno oko, to, co jeszcze pozostawało zamknięte. Rozwiązanie jest jednak prostsze, niż się wydawało. Pukam się więc w czoło, że wcześniej ktoś inny na to wpadł.
Tylko dlaczego jest tak, że czasem budujemy wokół siebie skorupki, a czasem po prostu potrafimy chrzanić pieprzoną ambicję i po prostu pocałować w czoło.
I choć przez długi czas byłem jak Tommy Lee Jones w Ściganym to jednak pękło wszystko, poszło się... delikatnie mówiąc.  I teraz czuję się jak uczniak, co zapomniał wiersza na akademii ku czci i teraz nie wie, co powiedzieć, czy improwizować, czy uciec, czy się posikać ze strachu, czy może zapaść pod ziemię.
Sen miałem niezwykły dziś. Niezwykły, bo w zasadzie pamiętam z niego tylko emocje, żadnych obrazów. Tajemnica jakby, oczekiwanie. Coś takiego, co czuje się na filmach, gdy bohater wchodzi do ciemnego tunelu aby odkryć tam coś niesamowitego.
O tyle mnie to zdziwiło, bo zazwyczaj w pewnych sytuacjach śni mi się to samo: że nie mogę chodzić, bo nogi mam jak odlane z ołowiu. A tu proszę!
Czyli nie jest najgorzej.
Przeminie, jak zawsze, ponure uczucie.
Co to wódka robi z psa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz