czwartek, 2 września 2010

Żabia piżama

No, i gdzie jesteś, moja inspiracjo?
Tu jesteś! Włóczysz się po mieście na wpół pijana, mruczysz coś pod nosem, wrzeszczysz na policję i rzygasz pod murami kamienic. Śmiać mi się chce z cieibe, a jednak... Nie potrafię się wyprzeć powinowactwa z tobą. Jesteś niecierpliwa, zachłanna. I wlewasz w siebie litry alkoholu. Inspiracja, psia twoja mać.

Zakończyły nam się te wakacje jak popieprzone, w burzach, w deszczu, w dziwnej atmosferze rozpadu wszystkich stałości. A jednak chaos jest stanem dość naturalnym, szybko się w nim odnalazłem. Niektórzy mówią, że za szybko.


I żeby nie pić kolorowych wódek.
Są tacy oni: precyzyjna maszyna obliczeniowa, samowolny konstruktor robotów, czarodziej mechatroniki. Człowiek z syndromem wolnej ręki i wszechwiedzącego palca. Delegalizujący święta narodowe i kościelne, delegalizujący festiwale i rok Chopinowski. Ten pierdolony jazzman, Chopin, zdelegalizować go! I że jest taki jeden numer... Jeżeli, oczywiście, można prosić, czarnuszku. Mówisz czasami o transmutacji, genetyce czy teroii względności. Żądasz muzyki z gitarami. Mówisz w liczbie mnogiej, choć nie ma to najmniejszego pokrycia w rzeczywistości.Tak się nie robi. Jeszcze jednego Hamiltona!
Czuję pewną presję od jakiegoś czasu. Nie wiem na co, więc się nie dopytujcie. Ciąg dalszy będzie, trzeba mi zebrać jeszcze trochę "materiałów". A męskość dziś zdaje się nie istnieć już. Pogubiło się to wszystko, popieprzyło i stanęło na głowie. Jest równie rozmyta jak współczesny rock - bezpłciowe, bez emocji, wymuskane, wyprane ze wszystkiego. Zbyt dopracowane, aby mogło mieć choćby namiastki autentyczności.
I te wszystkie moje ispiracje. Cóż bym bez was...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz