środa, 16 marca 2011

Mechaniczna rozwielitka

Coś mnie kłuje pod sercem. Dziwnie kłuje. Niewygodnie i upierdliwie.
Czy jest to mania wielkości, czy coś przeciwnego? Dobrze, czasami mam przeczucie, że marnuję swoje życie, że nie posuwam się do przodu. Przytłacza mnie fundamentalny brak poczucia wartości i sensu "pracy u podstaw", jakby było to coś obrzydliwego.


Tak, marne mam szanse na awans.
Tak, nie mam możliwości samodoskonalenia się przez pracę.
Ale nie robię na kasie w markecie, nie uczę ludzi, nie grzebię w ich wnętrznościach, nie siedzę w biurze czyli nie robię tych wszystkich rzeczy do których się kompletnie nie nadaję i nie znam na nich. Inne mam wyobrażenie na słowa o marnowaniu życia.

Bo cóż to takiego? Cóż za dziwadło? Nikt nie wie dokladnie, nikt do końca i ostatecznie nie jest w stanie tego określić a wszyscy z upodobaniem szafują owymi słowami. Bo ktoś robi coś, co nie odpowiada moim gustom więc bardzo wygodnie jest wprasować go w tę szufladkę. Nic prostszego w zasadzie! Dwa słowa, a tyle radości. Ktoś ma lepiej ode mnie? On nie żyje tak naprawdę, to wegetacja jest, to marnowanie życia. Proste jak konstrukcja kapsla.
Bo marzę by zarabiać na pisaniu (dla Marka Twaina już jestem stracony!).
Bo chcę wiedzieć dużo o Joysie (co staram się robić nieustannie).
Bo najchętniej bym prowadził sklep muzyczny (z miłą muzyką spod znaku płaszcza i szpady).
Bo... bo... bo...
Dla robotnika rannej zmiany to stek bredni, durnota jakaś i marnowanie życia. A dla mnie jego harowanie (nawet za większe pieniądze) i życie od flaszki do meczu, od meczu do flaszki, to co niby jest?
Ktoś w tym burdelu musi mieć rację. A może właśnie niekoniecznie?
Biorąc pod uwagę znikomość naszego przebywania tutaj, na tej skale, trzymani przez dziwne siły na granicy zera absolutnego w skali Kosmosu każde, choćby nie wiem jak durne, działanie jest godnym wypełnieniem czasu. Zbieranie pacek na muchy po to tylko, aby być pokazanym w Teleekspresie ma tyle samo sensu co zdobycie Nobla z fizyki kwantowej. Najważniejsza jest, kurwa, pasja, bo bez niej jesteśmy puści jak te, nie przymierzając, przysłowiowe pustaki.
Więc dziś wieczorem, zimnym guinnessem (bo jutro do pracy na noc...) wzniosę zdrowie za tych maniaków i popaprańców, którzy sprawiają, że świat jest ciekawszy.
Slainte Mhath!
Ps: Uważam, że dzień Patryka jest jedynym "przeszczepionym" świętem, które ma sens. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz