piątek, 9 marca 2012

Nothing Important Happened Today

Gdybyśmy tylko mogli mieć niczym niezakłócony obraz całości. Świat, a w zasadzie jego postrzeganie, byłoby znacznie prostsze, konkretniejsze. Gdybyśmy byli w stanie zobaczyć całość, jako grający mechanizm tak, jak zegarmistrz widzi zegarek pod szkłem powiększającym. Śrubki i przekładnie i całe to tałatajstwo, które sprawia, że całe to tałatajstwo działa jak należy.
Pestki słonecznika, piwa porterowe, dwa koty w barszcz i nowy stary James Joyce, długo wyczekiwany przekład.
Siódmy sezon "Z archiwum X" przynudza nieco, ale jadę na zasadzie rozpędu, aby dotrwać do sezonu 9, bo tego nie widziałem ani razu. A resztę jak przez mgłę: jakieś pomysły, wrażenia, pojedyncze zdania.
Marzec, wiosna w rozkwicie, klucze ptaków zachrzaniają po niebie. Gdzieś tam podobno przyleciały bociany i dłubią w kałużach. Wisła się roztopiła ostatecznie. Spod śniegu wylazły psie kupy wyprzedzając przebiśniegi, choć śniegu już nie ma, i chyba nie będzie. Na szczęście, choć nękają nas niewielkie, codzienne przymrozki, jak zaśpiewałby klasyk.
I w zasadzie w marcu jak w garncu, dziennik pokładowy nie odnotowuje żadnych poważnych zmian w życiorysie. Trzeba teraz oszczędzać na dwa nadchodzące koncerty oraz dwie książki z cyklu "konieczne do życia".
Poza tym świdruję Dostojewskiego, a nie dalej jak wczoraj dostałem biografię Syda Barretta w lengłidżu. Plus Joyce, z którym będę się bawił pewnie z pół roku szukając ciągle zasadności tej zabawy. Aż wszystkie słowniki świata poddadzą się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz