wtorek, 27 marca 2012

Onir i styka

We śnie wszystko ma sens, nawet powstanie muzeum Obciętego Paznokcia. Ktoś pewnie kiedyś wpadnie na taki pomysł, tymczasem mnie się coś takiego śniło. W zasadzie paznokieć był tylko jednym z niewielu części składowych organizmu, które były tam wystawione. Obcięte skórki, łupież i wycięte wyrostki robaczkowe znanych osobistości ze świata seriali i gal obyczajowych. Bo kogo by interesował wyrostek robaczkowy jakiegoś pisarzyny albo naukowca? Gdyby kiedykolwiek Kasia Cichochłopek wpadła na pomysł sprzedawania zużytych organów, zębów albo włosów po depilacji, mielibyśmy materiał badawczy nad celebrytami na najbliższe kilkadziesiąt lat. Bo celebryztym to bardzo ciekawe i niezrozumiałe do końca zjawisko. Więc można by także wprowadzić kierunek uniwersytecki zajmujący się szeroko pojętym celebrytyzmem. Adepci uczyliby się wpływu popularności na rozwój szarej masy mózgu oraz w laboratoryjnych warunkach sterylności mikroskopowo badaliby osiągnięcia celebrytów.
Koniec pastwienia się, bo mój sen był z goła inny. Tak, z goła, bo gołe ciała znanych telewizyjnych bohaterów były wystawione, jako zakonserwowane w formalinie eksponaty. W jakiejś starej szopie, na odludziu, co bardziej przypominało jakąś budę szaleńca składującego martwe ciała. Zwiedziałem takie właśnie muzeum, zakurzone i pokryte pyłem. Nie jestem pewien, czy nie leżało gdzieś na pustyni. W którym kraju? A ile jest krajów na świecie? Niewiele zapewne. Jeden może. No, góra dwa. Nasz i ten obcy. Ale to muzeum to pewnie mi się przyśniło w tym obcym kraju. Bo nasz kraj nie wyśniłby takich głupot. U nas przecież trzeba osiągnąć coś więcej, niż urodzić i zatańczyć. Niekoniecznie w takiej kolejności.
Obudziłem się w normalnym kraju.
Tak myślę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz