sobota, 1 października 2011

Każdy uzna rozum ważnym atrybutem

Gdy piszę, nie potrzebuję przekleństw. Gdy mówię, a zwłaszcza gdy mówię szybko, klnę jak pojebany. Nie wiem, skąd to się bierze, ale zastanawia mnie czasem. Nie byłby to jakiś problem gdybym tylko rozmawiał z ludźmi w knajpie. Przeklinanie nadal jest modne i sztubackie. zwłaszcza podczas oglądania sportu. No i ja też, nawet jak rozmawiam z ludźmi innymi niż klienci, klnę odruchowo, klnę prostacko, bo tylko nieszczęsne "kurwa" ciągle dobywa się z gardła. Przeklinam nawet w myślach, we śnie, przeklinam, gdy wyobrażam sobie teoretyczną rozmowę z kimkolwiek. Przeklinam przy rodzicach. Choć wiedzą, żem dorosły jest i język mi nie uschnie, jakoś nie wypada kurwować przy mamie. Tak myślę.
Zresztą, przeklinanie ma długoletnią tradycję i znane jest z tego, że jako obraźliwe wyrazy adaptuje starodawne nazwy części ubioru czy knurów, czy też po prostu zacnych żon. Ciekawe, czy w innych krajach jest podobnie.
I kim, do jasnej ciasnej, jest bawidamek? Ktoś, kto zabawia kobiety, czy nimi się zabawia, a może z nimi się zabawia? Wczoraj usłyszałem to słowo i nie potrafię go umiejscowić.


Ps: wieczór poetycki, czy też slam odbył się, albo i się nie odbył bez mojej obecności. A to dlatego, że w tym samym czasie piętro wyżej grała orkiestra symfoniczna, a na rynku rozgrzewała się już Ewa Farna, więc wieczorek miał obsuwę półtorej godziny. Zwyczajnie nie chciało mi się czekać tyle czasu gapiąc się w pustą scenę, więc poszedłem się upić. Wyszło znakomicie.
 To jedna z niewielu rzeczy, które zawsze się udają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz