wtorek, 24 kwietnia 2012

Baza pogodowa została zaktualizowana

Jak to wszystko zebrać do kupy? Po niemal całej dobie nieprzespanej, niemal przeźroczyści ze zmęczenia, niemal niewidzialni. Aga spała w pociągu i w bladym świetle świtu wyglądała jak zagubiony duszek, nieziemska postać ze snu, że dotkniesz czubkiem palca i puf! Zniknie. Na szczęście nie znikła.
Od teraz Poznań będzie się kojarzył ze zmęczeniem i niekończącymi się spacerami.
Klub Eskulap to taka Od Nowa, może nawet ciut mniejsza na pierwszy rzut oka. Bilety sprzedały się wszystkie, ale jak dla wielu, którzy mdleli w trakcie, pewnie o kilka za dużo. Klimatyzacja nie wytrzymała, o ile była. Nie pomogły otwierane wszystkie drzwi, nie pomogła woda rzucana przez zespół ze sceny. Było duszno, tłoczno i gorąco, ale w końcu to koncert rockowy!
Czytałem i takie opinie, że ta nowa płyta Anathemy to jakaś cukierkowa i że niespecjalnie się dzieje na niej. A gówno! Płyta dobra jest i basta. A że świata nie zmieni? Nic to.
Koncertowo nie było smyczków (nie licząc tych, które produkował klawiszowiec), więc i materiał zabrzmiał nieco surowiej, bardziej konkretnie i jakby bardziej "po staremu". Zresztą, panowie pokusili się nawet o wycieczkę w czasy Eternity, lecz trwała ona kilka sekund jedynie. Taki mały żarcik w stronę wyposzczonych fanów.
W ogóle zespół uśmiechnięty, zadowolony. Znać, że początek trasy. W drugie w ogóle, to panowie wyglądają co najmniej kwitnąco. Daleko im jeszcze do stanu, w którym schylenie będzie groziło pękaniem spodni, ale widać, że życie im służy ostatnio. Trzecie w ogóle, to jakoś radośniej brzmią. Nie jest to zarzut, choć przecież Anathema to te chłopaki, co grają tak, że jak ci jest źle, to po przesłuchaniu Silent Enigma będzie ci gorzej. Teraz jest lepiej po wysłuchaniu. I to dobrze, że zespół dojrzewa razem ze słuchaczem, bo ileż można medytować nad żyletką?
Trochę szkoda, że przeładowana do granic knajpa odebrała część wrażeń. Jestem już starym dziadem i muzyki lubię słuchać na siedząco/leżąco. Może dlatego z wiekiem człowiek zaczyna interesować się muzyką klasyczną? Nie wymaga ona od obywatela gniecenia się w dusznym klubie ani posiadania zakwasów od machania głową.
W końcu to cisza jest kluczem do wspomnień.

P.s. Na koniec niemuzycznie napomknę, że za Chiny Ludowe nie wierzę, że zdążymy na to nieszczęsne Euro, które potrzebne nam jak dziura w bucie. I za te same Chiny Ludowe wierzę, że się pomylę, bo naród my zawzięty. Najwyżej dzień po się wszystko rozpadnie i na Narodowym znów będzie można kupić głowice taktyczne i niedźwiedzie polarne. Obym się mylił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz