sobota, 7 kwietnia 2012

Gołębie na rynku

Święta Wielkiej Nocy różnią się zasadniczo od Bożego Narodzenia tym, że w Wielkanoc szybciej widać pijanych. Mężczyźni w średnim wieku, wyglądający jak Więckiewicz po supersize me, zataczają się po chodnikach, wesoło wymachując koszyczkami ze święconką.
Ale tak zasadniczo Działdowo się zmienia. Właściwie mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że Działdowo dogania Toruń. Mamy (w Działdowie) starówkę klasy zero. Nie jest wpisana na żadną listę, ale też może się poszczycić paroma osiągnięciami w materii architektonicznej. I, podobnie jak w Toruniu, jest obrośnięta bankami i salonami telefonii komórkowej. Pubów jest mniej, ale i Działdowo nie jest miastem studenckim oraz jest dużo, dużo mniejsze. Lecz, gdyby pokusić się o statystykę procentową, ile czego przypada na mieszkańca, pewnie nie było aż tak wiele różnic.
Atmosfera także jest niesamowicie rozrywkowa, plasuje się gdzieś na poziomie reklam PKO z Majewskim.
Raz w roku dzieje się jeden festiwal, (w którego pierwszej edycji maczałem palce) skupiający w sobie wszystko, co tylko ze sztuk szeroko pojętych skupić można. Lecz, czy on jeszcze jest? Na oficjalnej ich stronie jest adnotacja, że ostatni festiwal odbył się w 2010. I cisza. Nie dziwię się, skoro urząd kultury rzucał kłody pod nogi, bo ktoś ośmielił się robić cokolwiek nie powiązanego z nimi. Przecież kultura robiona poza państwowymi ośrodkami nie jest kulturą, tylko gównem jakimś i jako taka nie może się udać.
Jest też (w Działdowie) dużo supermarketów. W planie makdonald.
I tylko młodych ludzi nie widać. Grupa wiekowa w przedziale 20 - 30, o ile nie posiada już dzieci i domu na kredyt, nie istnieje. Ale też nie ma nic, co mogło by ich zatrzymać. Ale też nie ma nic, dla czego oni chcieli by zostać. Błędne koło.
Miasto się rozwija, widać zmiany, ładnieje. Gospodarczo jest lepiej. Doganiamy Toruń!
Jedyna różnica jest taka, że przyrody jest więcej. Wróble dokazują, myszołów krąży, sarna wskoczy na pole. Las, rzeka, jezioro blisko. Wczoraj na gruszy przed domem przysiadło stado dzwońców. Nawet nie wiedziałem, że takie ptaszysko istnieje na tym świecie, a tu proszę: całe stado trzy metry od okna. Piękne, zielonkawe z żółtymi lotkami, wielkości wróbla.
Dla ludzi, co lubią małe, spokojne miasteczka, takie jak Toruń, ale pozbawione żużlowych nonsensów, Działdowo staje się powoli miastem dużo lepszym na spędzenie emerytury, niż piernikowo.
Konkluzja jest smutna, ale tylko dla jednego z miast.

P.s.: Aby oddać sprawiedliwość: celowo pominąłem występy kabaretów czy pieśniarzy pokroju Krawczyka, bądź festyny z okazji i ku czci, bo tego wszędzie jest dużo, a jeszcze by się okazało, że Działdowo prowadzi. Co się mają w Toruniu dołować? Proszę także pamiętać, że piszę z punktu widzenia człeka nie mieszkającego w już Działdowie, więc moje spojrzenie jest może i pobieżne, ale jest w tym sporo racji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz