sobota, 5 listopada 2011

Etykieta ze słoika po majonezie

Drapię się po brzuchu, a z lampki zawieszonej nad mą głową odłazi farba. Łuszczy się jak skóra węża, choć przysięgam na trampki św. Sebastiana, że nigdy nie widziałem, jak się łuszczy skóra węża. Mniemam jednak, że tak właśnie się łuszczy, jak farba z mojej lampki, zwanej w niektórych domostwach nocną. Nie wiedzieć, dlaczego, bo przecież wszystkie lampki i lampy i w ogólności przyrządy iluminacyjne są ze swego przeznaczenia nocne. I nie jest istotne, jakimi sposobami noc tę osiągniemy. Bo przecież w piwnicy też jest noc. Spłynęła tam, ciemna zawiesina, bo światło nie zdołało jej przegonić. Więc ona chlupocze tam teraz na dnie bloku jak woda w bucie, mlaska, gdy otwierasz drzwi, bo ucieka głębiej i siłą rzeczy następuje jej kondensacja na głębszych rejonach, chyba, że wciska się w szyby wentylacyjne. Albo kratki ściekowe.
Jesień dale do myślenia, czyż nie? Jesień to czas, w którym czas, w wyniku nagłego obniżenia się temperatury średniej, zwalnia, kurczy się i kostnieje, by na zimę zatrzymać się niemal całkowicie. Do głowy przychodzi masa kretynizmów i filozoficznych rozmyślań rodem z amerykańskich seriali obyczajowych.
Zawsze w tym okresie przypomina mi się czas liceum i tej słodkiej beztroski i pierwszych razów niemal wszystkiego. To też czas, w którym mijam kolejny słupek na autostradzie życia (chichocząc strasznie to napisałem), czyli 29 słupek i niezmiennie zmierzam w stronę dekady trzeciej, w której, przynajmniej z racji wieku, kilku osobników rodzaju ludzkiego i myślącego uzna mnie za człowieka niemal dorosłego. Niemal, bo rękoma i nogami bronię się przed tym wątpliwym uznaniem. Wolę pozostać jednak niemal. To daje pole do manewru i swobodę niezbędną do życia i...
No właśnie. Przemyślenia na temat tego, co jest, co było i co nadejdzie.
Jej! Ale to wszystko jest głupie. Dobrze, że tylko raz do roku dopadają mnie takie nostalgie. Wraz z nimi nieodmiennie pojawia się zgaga i przez ten jeden dzień źle się czuje w jakiejkolwiek przestrzeni. I tyle, mija, jak zawsze.
Tymczasem ogolę się dokładnie i pójdę po fajki na Szeroką. A nóż widelec mi pani sprawdzi dowód jak dwa miesiące temu. Mała rzecz, a cieszy!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz