Działdowo. Miasto, jakich wiele. Przynajmniej
pozornie. Zresztą, kogo ja oszukuję. To jest miasto jakich wiele. Ale za
każdym razem odnajduję tu spokój i inspirację. Odnajduję też to, co
zazwyczaj odnajduje się w domach rodzinnych: pełną lodówkę mianowicie.
Jakaż to rozkosz zjeść krupnik, prawdziwy, na kurzych żołądkach! Niech
mnie obrońcy zwierząt i wegetarianie pocałują w kiszkę, ale nie ma dla
mnie lepszej zupy, niż czernina, co jeszcze rankiem biegała po podwórku
sąsiada i zajadała ekologiczne żarcie czyli tu żabkę, tam robaczka.
No, ale nie samym Działdowem człowiek żyje! Choć z niekłamaną radością
przyjąłem modernizację parku, w którym za młodu niejedno wino się
obaliło, a i, jak się okazało, matula moja też niejedno wino w nim
obaliła, także mamy podobne wspomnienia z tym miejscem. Pomijam fakt, że
park nosi bardzo odkrywcze i oryginalne imię Jana Pawła wersji 2.0.
Oczywiście, nie obeszło się bez pomnika. W tym wypadku oszczędzono nam
widoku postaci JP, a władze miasta postawiły coś, co bardzo przypomina
pomnik pamięci lotników Radzieckich. Taka jakaś strzała wycelowana w
niebo z napisem, że niech zstąpi duch mój, nawet i bez spadochronu...
Poza tym w końcu zlecono renowację ratusza i, mam nadzieję, nie zrobią
takiej szmiry jak z zamkiem.
Bo zamek, panie i panowie, mamy okropny. Nie wiem, komu co do łba
strzeliło... Ale słuchy chodzą, że konserwator z Olsztyna miał kilka
niezłych przejść z zamkiem naszym. Na przykład ktoś wpadł na pomysł
wylania betonowej podłogi w sali rycerskiej. Nie wiem dokładnie, jaka
podłoga powinna być w sali rycerskiej, ale podobno konserwator tak się
wkurwił, że zatrzymał wszelkie prace konserwatorskie na czas
nieokreślony. Ale szczegółów nie znam, a oficjalne strony milczą na ten
temat.
Kolejny ciekawy fenomen: jest w Działdowie budynek starych koszar, w
którym mieścił się obóz zagłady (mały, ale i tak zabito tu kilka tysięcy
osób). Ktoś bardzo mądrze pomyślał, że fajnie by było wyremontować to
miejsce, że może by posłużyło za coś wartościowego. Zaczęto od wymiany
okien na plastykowe straszydła. Ja nie wiem, to chyba jest jakaś mania
naszych konserwatorów, ale jak remontowali zamek to też zaczęli od
wstawienia plastykowych okien. W kolorze zielonym.
Tym razem jednak postawili na białe. W rezultacie XIX wieczny budynek
przestał należycie „oddychać” i cały środek dosłownie przegnił, a część
nawet się zawaliła. Widziałem to dziś na własne oczy, nawet wlazłem do
piwnicy, mimo iż budynek mieści się naprzeciw policji. W piwnicach
wszystko wymiecione i zabite dechami. Kolejna wyprawa jutro.
Zresztą, planujemy jutro także ruszyć na tzw. Łapę, czyli cmentarz
zbiorowy z tegoż właśnie obozu. Dobitnie to świadczy, że region,
podobnie jak cała Polska, papieżem i martyrologią stoi. Jest jednak
światełko w tunelu: w odnawianym właśnie ratuszu ma powstać Interaktywne
Muzeum Państwa Krzyżackiego. Mogę tylko przyklasnąć, że w końcu ktoś
postanowił zrobić coś konkretnego. Trzymam kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz