sobota, 14 stycznia 2012

Dark water

No, proszę sobie wyobrazić rzecz następującą. Nie jest to może jakaś wyjątkowa rewelacja, ale doskonale oddaje to, w jakim stanie świadomości były budowane polskie blokowiska. Otóż wszystko zaczęło się od czegoś tak prozaicznego, jak wymiana baterii w łazience. Po dość łatwym znalezieniu kurka zakręcającego wodę ciepłą, pozostało tylko znalezienie kurka, który pozbawiłby mieszkania wody zimnej. I tu zaczęły się schody.
Po przeszukaniu miejsc tak oczywistych jak pod wanną, pod zlewem w kuchni, nastał czas na poszukanie w miejscach mniej oczywistych, czyli w szafach i na korytarzu. Poszukiwania nie dały rezultatu. Wezwaliśmy więc fachowca. Ojciec Agi pracuje w wodociągach, więc powinien wiedzieć, co w rurach piszczy, ale okazało się, że nawet on nie przewidział inwencji monterów. Po sprawdzeniu analogicznych układów w mieszkaniach sąsiadów okazało się, że najprawdopodobniej kurek zimnej wody został zamurowany w ścianie i przykryty kafelkami.
Widząc dziś w sklepie trzech "fachowców" zalanych w pestkę, wracających z jakiejś budowy, wcale mnie to nie dziwi. Czasami się dziwię, że te wszystkie bloki jeszcze stoją, choć teoretycznie połowie już dawno skończył się termin przydatności do użycia.
Ten kraj nie przestaje mnie zadziwiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz